środa, 8 maja 2019

Różany wianek

Dawno nic tu nie pisałam. Ale jak nie piszę, to nie znaczy że nie "tworzę" :) Mam ambitny plan by nadrobić zaległości w pokazywaniu tego co zrobiłam w ostatnim czasie:)

Jakiś czas temu Titania na swoim blogu pokazywała nowość wydawniczą, a mianowicie książkę, w której można znaleźć wiele pomysłów czy też projektów na szydełkowe ozdoby wiankowe.
A chodzi o książkę "Wreaths & Garden" autorstwa Kate Eastwood.
Książkę, oczywiście, już kupiłam:)


A do tego wypatrzyłam u koleżanki ślicznie zrobione szydełkowe różyczki. I tak powstał w mojej głowie plan na wianek:)

Sam pleciony wianek kupiłam w Obi. A ozdobiony moimi różyczkami wygląda tak:











Różyczki zrobiłam z cienkiej włóczki z moherem a liście są z zielonej bawełny.
Dodałam też kilka gałązek bluszczu i wianek wylądował na stole. Był moją świąteczną ozdobą:)
Teraz mam go już w sklepie, ale bez bluszczu.




W tej książce znajduje się wiele ciekawych pomysłów na wianki czy girlandy na różne okazje czy  pory roku. Można robić szydełkowe ozdoby według schematów, które znajdziemy w książce przy każdym z projektów. A można tylko się troszkę zainspirować i zrobić coś podobnego.

Oto kilka projektów z książki:













Przed Świętami powstał u mnie jeszcze jeden wianek, ale już typowo wielkanocny według mojego pomysłu:)








W mojej pasmanterii co jakiś czas pojawiają się nowości, np. włóczkowe.
Odsyłam Was do FB mojej INSPIRACJI. Zaglądajcie tam od czasu do czasu:)

Pa!


niedziela, 24 lutego 2019

Targi HANDWERKBEURS w Zwolle luty 2019

W poprzednim poście pisałam, że wybieram się na targi robótkowe do Holandii.
I byłam:) W sobotę udało mi się dotrzeć na targi Handwerkbeurs w Zwolle. Spotkałyśmy się przed wejściem na halę z Anią Pieguchą. Było 220 wystawców! Przez 7 godzin byłyśmy cały czas na nogach! Zwiedzałyśmy i buzie nam się nie zamykały, Przez te wszystkie godziny zdążyłyśmy targi obejść tylko raz!!! Tylko raz! A gdyby nie Ania to ja sama nawet do połowy stoisk bym nie dotarła. Po każdym przystanku Ania nadawała kierunek naszej wycieczki bo ja nie wiedziałam skąd przyszłyśmy i gdzie mamy iść:)

Uwaga! Ten post zawiera ponad 200 zdjęć! Choć myślę, że kto zainteresowany to nie wymięknie:)
Ależ tam było ekstra! Muszę to kiedyś powtórzyć:) Jeszcze nie wiem kiedy, ale na pewno.

Zaczynamy!
To plakat i okładka folderu z targów. Już widać co będzie na nich górowało:)




Tu mam plan wszystkich stoisk. Było tego, oj było.



Ania to wiedziała gdzie iść najpierw:) I miała rację. Ludzi na otwarciu mało to i tłoków nie było. Można było spokojnie grzebać w tych dobrociach. Później to już nawet nie dało się przejść w tym miejscu główną alejką:)




Wyhaftowane i pięknie oprawione obrazki na ścianach to wspaniały widok. Zupełnie inaczej prezentują się takie obrazki niż same zestawy. Zaraz by człowiek co najmniej połowę chciał kupić i wyhaftować:)















Ten obrazek od razu wpadł mi w oko. To nowość od Dimensions:)
A do tego ta oprawa:) Dla mnie cudo! Oczywiście nabyłam zestaw:))




A ta sowa z Riolis podobala mi się od dawna. Tło podmalowane, a do wyhaftowania tylko sowa.
Efekt "wow"!
Też sobie kupiłam ten zestaw:)



















Na targach to w zasadzie haft był w mniejszości. Dominowały włóczki do amigurumi i tkaniny do patchworków. Wszystko, oczywiście, przepiękne. I tak tego wszystkiego dużo!!!!!!!!




A tu stoisko "mistrza" Michaela Powella. Niby zdjęć nie wolno było robić na tym stoisku, ale ktoś tam pana zagadał i udało mi się cyknąć fotki:)
Wszystko cudne!!!!




Ania zabrała książeczkę ze wzorkami "mistrza" i poprosiła go o autograf w tejże książeczce.
Ania biegła jest w angielskim to i poprosiła o fotki z "mistrzem":)  Także mam i ja taką fotkę!
W swojej relacji z targów pewnie Ania pokaże swoją fotkę.
Super! Dzięki Aniu! Bez Ciebie nie miałam bym takiej super pamiątki!




Były też stoiska z książkami robótkowymi. Najwięcej jednak było książek związanych z szyciem i patchworkami, a także z robótkami na szydełku i drutach,. Dużo też o filcowaniu ich było.



Jakieś ręcznie robione stemple.











Zabawki szydełkowe były wszędzie!






Tu udało mi się cyknąć fotkę w trakcie spadania myszek:) Było śmiechu:)
Wyglądało to tak jakbym robiąc zdjęcie je zrzuciła, a stałam dość daleko.



A tu już siedzą na swoich miejscach.







Były też i starocie. Oczywiście tylko związane z robótkami.






Przy tym stoisku z ręcznie farbowanymi mulinami wymiękłam;)
Który kolor sobie kupić, który??? Wszystkie cudne!
Troszkę cena przyhamowała moje zapędy i ograniczyła zakupy. Motek 3,50 euro.
A przepiękne były wszystkie!



Była też koronka klockowa. Panie cuda tam robiły.











Na targach była wystawa, na której zostały zaprezentowane prace wykonane Japońskim haftem płaskim.












I tak sobie tam siedziała taka Pani, która rozmawiając ze wszystkimi wokół, haftowała te cudeńka.
Nitka cieniutka, bo to jedwab, a ta Pani bez okularków ani innych pomocy powiększających:)



Były też tam różne warsztaty. Ale na nie trzeba było się wcześniej zapisać i na takie targi co najmniej na dwa dni przyjechać:)








A tu troszkę dzieł sztuki wykonanych poprzez filcowanie.
Szacun!




To mega mi się podobało! Cudo!












Było też kilka stoisk z różnymi zwierzątkami czy postaciami szytymi z filcu. Bomba!
Przepięknie wykonane!







Były też i takie klasyczne, choć w takim nowoczesnym desingu, krosna i Panie na nich tkały różne piękne i kolorowe rzeczy.





Tkaniny i tkaniny. Było ich baaaardzo dużo.






Ach! Były też maszyny haftujące! Moje marzenie od dawna.








Takie a'la łapacze snów.  Tylko takie kolorowe. Typowych np.białych z piórami itp. nie było.







Tu był taki płaszczyk zrobiony z włóczki o efekcie futra. Coś jak nowa włóczka Samara od DMC, ale ta Samara jest milsza:)







Przepiękne włóczki ręcznie farbowane.








Takie cuda uszyte z filcu.








Przecudnej urody drewniane, ozdobne guziczki:)
Cena już mniej ładna:)




Ach! A tu same skarby!
Jedne na sztuki, a inne na wagę. Tu z Anią przepadłyśmy na dłużej:)
Takich stołów było z pięć, chyba. Sama już nie pamiętam.














Było stoisko z lamp z lupami. Wybór ogromny i każdą można dotknąć i przyjrzeć się z bliska.
Dawno coś takiego chciałam już kupić, bo wzrok siada mi strasznie. I kupiłam. Ale o zakupach będzie na samym końcu posta.






Tu chciałam kupić wzór jednego z serc, ale pan już nie miał:(
Nie mogę skojarzyć jak nazywa się ta firma. Może ktoś rozpoznaje i mi podpowie???
Znam a nie mogę sobie przypomnieć:(
PS.: Już wiem:) To projekty Renato Parolin. Te białe ramy i jasne hafty mnie zmyliły.
Swoje prace oprawia w brązowe ramy i hafty są w kilku kolorach. Tu w innej aranżacji i już zupełnie inaczej wyglądają:)















Włóczek na targach była cała masa. Amigurumi górą!
Gdybym nie miała własnej pasmnaterii to na pewno przywiozłabym cały wór włóczek.
Ja mam akurat pod dostatkiem:)
Było też stoisko, a może dwa, z pisakami i kredkami do kolorowania tych skomplikowanych kolorowanek. Ja się w to nie bawię, ale myślę, że wiecie o co mi chodzi.
Po paru dniach po targach zdałam sobie sprawę z tego, że nie było nic z kordonów, czyli np. bardzo u nas popularnych serwetek, obrusów czy bieżników. Takich po prostu drobnych i precyzyjnych cudeniek szydełkowych. Może to w Holandii mniej popularne. Nie wiem.
Niby parę kordonków widziałam, ale nic z nich zrobionego.





A na koniec, na pamiątkę, strzeliłyśmy sobie wspólne fotki z Anią. Nie mogłam się zdecydować które zdjęcie tu wrzucić więc są oba:)
Tła za nami tak piękne, że utrudniały mój wybór:)




I obiecane zakupy.
Zaszalałam! A co? Odkładałam sobie na tą okazję przez cały rok, bo już rok temu namówiłam męża na ten wyjazd:)

Zdjęcie grupowe moich zakupów:)



Lampa z lupą. Cudowna sprawa. Widzę perfekcyjnie wszystko:)





To akurat dla koleżanki Marty.
Oczka, włóczka i dwa schematy szydełkowych maskotek.



Dwa serduszkowe wieszaczki.



Zestaw Riolis z cudnej urody sową.



Łapacz snów, nowość od Dimension.



Dwa schematy z firmy UB Desing.
Widziałam je tam wyhaftowane. Miłość od pierwszego wejrzenia:)




Książka z Świątecznymi motywami od Helene Le Berre.



I cudnej urody alfabety.
Tak byłam zakręcona na targach, że nie zorientowałam się, że mam już tą książkę w domu:)))
Gapa ze mnie straszna!
Książka jest do odsprzedania. Zapłaciłam za nią 25 euro. Chcę 100zł. Plus ewentualne koszty wysyłki. A ciężka jest. Muszę spytać na poczcie ile będzie kosztowało jej wysłanie. Później tu dopiszę.
PS.: odsprzedaż książki jest już nie aktualna. Znalazła już nową właścicielkę:)


Zestaw do uszycia i wyhaftowania woreczka na miętę.
Były też i inne wzory, z różnymi ziołami.



I u "mistrza" Michaela Powella zrobiłam zakupy.



Kupiłam sobie też takie passe partout z czterema okienkami.


A to są dwa paseczki z wkręcanymi nitami. Są to rączki do sznurkowego koszyczka.


Właśnie tu na zdjęciu jest taki koszyk z tymi rączkami.
Fajny pomysł. Myślę, że kolejne to sobie jakoś wykombinuję sama. Tylko takie nity muszę sobie kupić.



Kupiłam sobie pięć pasemek ręcznie farbowanej muliny i bardzo ciekawą nitkę bawełnianą do haftowania. Nie spotkałam jeszcze czegoś takiego. Myślę, że wkrótce ją wypróbuję.



Kupiłam taki zestaw 42 tkanin w krateczkę, do jakiś małych projektów.



Z drobnych rzeczy:
haftowane wstążeczki i małe, bawełniane chwościki, które planuję wykorzystać w przyszłości do zakładek.



A to są drobiazgi-podarunki:)


Cudnej urody szpileczki.


A to moje metalowe drobiazgi.
Może malutkie a majątek na nie wydałam. A Ani mnie ostrzegała:)


A na koniec, myślę, że ktoś tu jeszcze jednak dotrwał, gadżety które dostałam na targach.
W tym Holenderska gazetka hafciarska. Ania mi powiedziała, że to zeszłoroczny numer.


I to już koniec tego postu. Wreszcie:)
Targi to było coś wspaniałego. Te parę godzin minęło błyskawicznie. Było wspaniale. Nacieszyłam oczy na bardzo długo. Bardzo się cieszę, że mogłam się tam spotkać z Anią, która była moją przewodniczką po targach. Baaaaardzo Ci Aniu dziękuję za ten wspaniale spędzony dzień.
Może kiedyś znowu przyjadę na podobną imprezę, ale to nie będzie zbyt prędko:)
Wspaniale jest coś takiego przeżyć!

Ogólnie w Holandii spędziliśmy z mężem kilka dni. Zwiedziliśmy Zwolle, Utrecht, Amsterdam i odwiedziliśmy kuzynkę w Rotterdamie. Holendrzy to ludzie wyluzowani. My jesteśmy bardziej spięci:) Przejmujemy się tym to inni o nas powiedzą. Np. o naszym wyglądzie. A tam każdy ma to w czterech literach i sam nie interesuje się innym. Przerażająca była dla nas liczba rowerów:)
Ciężko tam przejść w centrum miasta przez bardzo ruchliwą ulicę. Jak już się rozejrzycie czy żadne auto nie jedzie już z drugiej strony nadjeżdża rower, baaardzo cichutko:)
Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, ale na początku myślałam, że dostanę oczopląsu.






I to już koniec:) Zajrzyjcie też do Ani Pieguchy. U niej też będzie cała masa zdjęć. 

Pozdrawiam !!!